piątek, 28 września 2012

Okinawa tropikalna: plaże, meduzy i inne atrakcje

Określenie "tropikalna wyspa" nasuwało mi na myśl kilka dość oczywistych skojarzeń. Najczęściej pojawiał mi się przed oczami widok szerokiej, piaszczystej plaży, błękitnego morza (albo wręcz oceanu) i palm, czasem nawet (jeśli moja wyobraźnia odpływała za daleko...) dało się gdzieniegdzie dojrzeć kokosy. Tego właśnie spodziewałam się po Okinawie. I to jedyny punkt wyjazdu, którym jestem trochę rozczarowana.

Postanowiliśmy wybrać się nad morze drugiego dnia - bo Shuri-jou nas zmęczyło i zażyczyłam sobie dnia przeznaczonego na lenistwo. Naha leży tuż nad samym morzem (w sumie to prawie wszystko na Okinawie leży na wybrzeżu; trzeba mieć wyjątkowego pecha, żeby wylądować w miejscu bez dostępu do wody), więc wydawało się to proste. Ot, wyjść, kierować się w stronę, w której to morze powinno być i lenić się przez resztę dnia. A tu zonk!
Okinawa może sobie być najbiedniejszą prefekturą w Japonii, ale urbanizacja dotarła i tutaj. Japończycy, standardowo cierpiący na niedobór terenu, wykorzystali każdy skrawek ziemi i zabudowali tę nieszczęsną wyspę prawie do samego morza. Wybrzeże w Naha to więc głównie jeden, wielki port, ewentualnie przystanie jachtowe. Dla mnie, przyzwyczajonej do nadbałtyckich plaż, było to coś zupełnie niewyobrażalnego. Jestem na wyspie, tropikalnej, i nie mogę na niej znaleźć plaży?!?!?!


Ostatecznie znaleźliśmy jedyną plażę w mieście; okazało się zresztą, że leży bardzo blisko naszego hotelu i szukając jej zatoczyliśmy niezłe kółko. Była malutka i tuż za nią znajdowała się ekspresówka, więc zamiast pięknego horyzontu i relaksującej ciszy mieliśmy widok na przejeżdżające samochody, spaliny i warkot silników. Ale zawsze to plaża.

No i temperatura wody! Zamoczenie się zajęło mi niecałą minutę - jakieś 5-10 razy mniej niż nad polskim morzem ;).




Siedzenie w wodzie i udawanie, że umiem pływać, znudziło mi się po jakiejś godzinie. A że z plaży dało się dojrzeć dach chramu (widać go też na zdjęciu powyżej), nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie spróbowali chociaż zobaczyć go z bliska. Relaksujące popołudnie (zmierzające coraz bardziej do zachodu słońca) zamieniło się więc znów w zwiedzanie.







Z okinawskimi plażami są jeszcze dwa problemy (poza tym oczywistym, że za bardzo ich nie ma, przynajmniej nie na głównej wyspie). Po pierwsze: w tamtejszym morzu i oceanie pływają różne, niekoniecznie przyjazne żyjątka. Najpopularniejsze są meduzy, ale zdarzają się też węże morskie i inne atrakcje. W związku z tym nawet jeśli się plażę znajdzie - taką dziką, niestrzeżoną - to nie bardzo można się na niej rozbić i wskoczyć do wody. To znaczy - jasne, że można, ale na własne ryzyko... Plaże strzeżone mają za to zamontowane "siatki anty-meduzowe", więc można tam pływać bez strachu.
Drugi problem niejako wynika z pierwszego - a raczej z wynikającej z pierwszego problemu konieczności korzystania z plaż strzeżonych. Otóż Japończycy plaże zamykają. Sama nie wiem, czy mnie to jeszcze dziwi czy już nie... Wszystko pięknie, jeśli człowiek - jak każdy normalny turysta - wyjdzie z domu o dziesiątej i przesiedzi na plaży kolejne siedem godzin. Ale jeśli wychodzi się z założenia "jestem na wakacjach, więc nigdzie nie będę się spieszyć, nawet na plażę" i wsiada do autobusu o szesnastej, to jest już trochę gorzej. O nocowaniu na plaży, niestety, nie ma mowy - a szkoda, bo okinawskie noce są gorące, ale nie zabójczo upalne, warunki do spania nad brzegiem morza są więc idealne...

Kolejna wycieczka na wybrzeże, ta rozpoczęta o 16., miała miejsce dnia czwartego. Bo Ania uparła się, że chce się wykąpać w oceanie :P. Skorzystaliśmy z hotelowego internetu, znaleźliśmy niebrzydko wyglądającą plażę stosunkowo blisko Nahy, zjedliśmy śniadanie, połaziliśmy po okolicy... I już o 16 mogliśmy jechać.

Tym razem plaża spełniła moje oczekiwania. Pomijając to, że miała przed wejściem wywieszone "godziny otwarcia"... ;)






...magicznie, prawda...?


Swoją drogą, ciekawe miejsce odkryliśmy podczas naszej wycieczki nad morze, tej drugiego dnia:




3 komentarze:

  1. Ale żeby nie było (praktycznie) plaż? A jednak - Okinawa zaskakuje na każdym kroku xD''' I dobrze. Chyba ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwne, prawda? Miło, że się ze mną zgadzasz - Daniel nijak nie mógł zrozumieć mojego rozczarowania i aż zaczęłam wierzyć, że naprawdę mam jakieś wygórowane oczekiwania ^^.
      Internet twierdzi, że piękne plaże są, ale na mniejszych wyspach, nie na głównej. Szkoda, że przeczytałam to dopiero w połowie pobytu na Okinawie. Moja niechęć do czytania przewodników w końcu się na mnie zemściła :P.

      Usuń
  2. To nie tyle co Okinawa zaskakuje, a Naha. Plaze sa na innych wysepkach. I to calkiem piekne. ;-)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o podpisywanie komentarzy. W jakikolwiek sposób. Dziękuję :)