Miało być o wycieczce do Amanohashidate, na którą miałam wczoraj pojechać, tak jak dobre 7/8 I-Housu. Nie pojechałam. Musiałabym spędzić prawie cały dzień poza pomieszczeniami klimatyzowanymi. A na to jest za gorąco.
Niedziela. Nie pojechałam do kościoła. Mój rower ciągle jest zepsuty. Że mogłam od kogoś pożyczyć? Ano, mogłam. Ale musiałabym wracając, czyli ok. 10:30, wjeżdżać nim pod górę. Przez jakieś pół godziny. Za gorąco.
Mogłam też naprawić rower. Ale w tym celu musiałabym wyjść na dwór. Może nawet gdzieś z nim pójść. Nie da rady, jest za gorąco.
Cecca wspomniała coś właśnie o wyjściu nad rzekę Kamo, żeby się w niej wykąpać i trochę ochłodzić. A, i potem wracać pieszo pod górę przez pół godziny? Mowy nie ma. Nigdzie nie idę. Za gorąco.
Do pracy iść muszę. Dobrze, że zaczynam o 9, wtedy jest tylko około 32 stopni. Z powrotem gorzej, ale wizja włączonego eakonu na końcu drogi skutecznie mnie motywuje. Chociaż i tak poruszam się dwa razy wolniej niż jakieś dwa miesiące temu.
Mam wrażenie, że zafundowałam sobie w piątek mały udar cieplny. Ale może dramatyzuję.
Przydałoby się kupić kapelusz. Ale musiałabym wyjść z I-Housu. Za gorąco!
Jakie to szczęście, że Biedronka jest tak blisko... Fresco, Lawson i Nakau są czynne 24h/dobę. Umówiliśmy się z Danielem na zakupy. W poniedziałek/wtorek, około 1 w nocy. Powinno być już w miarę znośnie.
Nie mogę doczekać się naszej wycieczki na Fuji. Tam podobno jest zimno. Widziałam zdjęcia kolegi - miał na sobie kurtkę. Może będzie tam też świeże powietrze?
Nawróciłam się na eakon-izm. Momentami chciałabym, żeby Cecca wróciła już do Włoch. Zimno jej ciągle i wyłącza klimatyzację, bezczelna...
Póki co sama się uwięziłam w I-Domu. Czuje się trochę, jakbym była chora. Nie lubię siedzieć w zamknięciu. Tęsknię za świeżym powietrzem. Ale co zrobić, jak nigdzie go nie ma? Wieczorami otwieram drzwi balkonu w nadziei na odrobinę chłodu. Dupa blada, za przeproszeniem. Najniższa temperatura, którą widziałam na moim termometrze, to 26 stopni. Chłodniej, ale nie dość chłodno, żeby dobrowolnie wyjść na dwór. Może gdyby nie ta wilgotność...