piątek, 17 sierpnia 2012

Byoudouin

Planowaliśmy pojechać do Uji już pod koniec maja, ale jakoś ciągle nie mogliśmy się zorganizować. A to za późno poszliśmy spać, a to Euro, a to testy, a to za gorąco... Trochę wstyd, bo Uji znajduje się tuż koło Kioto - tyle że od tej najgorszej dla nas, południowej strony. No i jest w nim co oglądać. Naprawdę łyso by mi było, gdybym przez rok w Kioto nie znalazła ani jednego dnia, który mogłabym poświęcić na obejrzenie Byoudouinu*.

W niedzielę w końcu zebraliśmy się do kupy i pojechaliśmy. Trochę późno, bo żadne z nas nie chciało robić tego na zasadzie całodziennego zwiedzania, które jest bardziej męczące niż przyjemne (i de facto polega głównie na odhaczaniu kolejnych punktów z listy 'to see'...). W związku z tym zobaczyliśmy tylko główną atrakcję Uji, czyli Byoudouin. Ale nie szkodzi. Uji jest na tyle blisko, że z pewnością pojedziemy tam jeszcze nie raz.
A poza tym... "Tylko"?

W drodze do świątyni




Gwóźdź programu, czyli Pawilon Feniksa
...i tłum turystów w Byoudouinowym parku



Muzeum Byoudouin, w którym robienie zdjęć było absolutnie zakazane...
...i jego najbardziej spektakularna sala - rekonstrukcja oryginalnego wnętrza Pawilonu

Kilka mniejszych, "pomocniczych" budynków





Nie udało nam się, niestety, wejść do samego centralnego budynku, czyli Pawilonu Feniksa (do tej pory nie wiem, dlaczego kasa była zamknięta pół godziny wcześniej niż powinna...). Nie zwiedziliśmy też pozostałych, licznych świątyń i chramów. Zamiast tego spędziliśmy leniwą godzinę w Byoudouinowym parku, zawędrowaliśmy w jakieś kompletnie nieznane, współczesne rejony Uji, poobserwowaliśmy trochę normalnego życia, zgubiliśmy się, a na koniec zostaliśmy uratowani przez dwójkę Japończyków, którzy zabrali nas z przystanku autobusowego i podwieźli samochodem pod Kura-zushi. Do którego, w swojej gajdzińskiej naiwności, usiłowaliśmy dojść pieszo... Starszy Japończyk, kierowca, miał córkę w moim wieku, kazał mi więc pozdrowić tatę. Tato - pozdrowienia od Pana Kierowcy :).

Było jeszcze jedno miejsce w Uji, które koniecznie chciałam zobaczyć. Ze specjalną dedykacją dla mojej siostry... Chram Agata.

(@Aga: Jakbyś się z łaski swojej nauczyła hiragany, to napis po lewej mógłby Cię rozbawić - ale nie to nie :P)
Z pewnością wrócę do Uji. Choćby po to, żeby zobaczyć chram Uji i napić się ujiowej matchi, czyli sproszkowanej zielonej herbaty, która jest tutejszym specjałem. Tylko może podczas trochę przyjemniejszej pory roku...


* Byōdō-in (平等院) - pochodząca z okresu Heian (konkretniej 998r.) rezydencja Fujiwara-no Michinagi, w 1052r. przerobiona na świątynię buddyjską przez Fujiwara-no Yorimichiego; obecnie jedna z głównych świątyń sekt Czystej Ziemi (joudo-shuu, 浄土宗) i Tendai (tendai-shuu, 天台宗) - a także (a może raczej: przede wszystkim...) popularna atrakcja turystyczna. Najważniejszy budynek, czyli Pawilon Feniksa, pochodzi z 1053r. i jest najstarszym elementem kompleksu (pozostałe zostały zniszczone podczas wojny domowej w 1336r). Główną "atrakcję" Pawilonu Feniksa stanowi posąg Buddy Amidy. Cały Pawilon, z piękną scenerią w tle, miał być odzwierciedleniem buddyjskiego raju rzeczonego Amidy, początkowo był więc piękny, kolorowy, błyszczący, rozświetlony etc. Dziś wygląda to o wiele bardziej blado i niepozornie... Ale pieniądze z biletów są ponoć odkładane na renowację, więc kto wie? Może kiedyś znów będzie wyglądał jak dawniej?

4 komentarze:

  1. Dzięki dla Pana Kierowcy za pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, zakazane robienie zdjęć? No ale gaijin poradzi sobie w każdych warunkach xDD

    I tak, powtórzę - lubię Twoje relacje xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Polak Potrafi. A że zakaz ? To nie Niemcy żeby tak pilnie przestrzegać zasad ;)

    Podpisuję się wszystkimi kończynami (4/5 szt) - lubimy Twoje relacje.

    Z pozdrowieniami !!
    *********

    OdpowiedzUsuń
  4. Japończykom chyba nawet do głowy nie przyszło, że ja tego aparatu, który mi wisi na ramieniu, mogę naprawdę użyć... Chociaż też starałam się zrobić te dwa zdjęcia możliwie dyskretnie - stąd jakość ;). A tak swoją drogą, w wycieczce towarzyszył mi właśnie Niemiec, który na moje "O, jakie to piękne! Chyba zrobię zdjęcie!" odpowiedział tylko coś w rodzaju: "No pewnie, spróbuj"... :P

    Cieszę się, że się Wam podoba. Notka o Fuji się kroi, ale w tym tygodniu na okrągło pracuję i nie mam czasu porządnie się nią zająć... Zapewne pojawi się w weekend :).

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o podpisywanie komentarzy. W jakikolwiek sposób. Dziękuję :)