Wspomniałam już w poprzednim poście o okinawskich przysmakach. Nie chciałam robić z niego jednego, gigantycznego wpisu o wszystkim, więc podarowałam sobie na tamtą chwilę zdjęcia - ale chyba każdy, kto mnie zna, wie, że akurat tego tematu nie mogło tu zabraknąć. Szybko nadrabiam więc to okropne niedopatrzenie. Zwłaszcza, że naprawdę - jest na co popatrzeć! :)
|
Wystawa sklepowa - akurat w tym przypadku średnio okinawska, ale i tak mi się podoba ;) |
|
Absolutnie najlepsze okinawskie danie - TAKO RAISU! Moje, jedzone porządnie, tak, jak mi je podano... |
|
...i Daniela - kompletnie pomieszane. |
|
Benisoba, czyli "czerwony makaron soba". To akurat szału nie robiło. Po prawej widać za to winogronowe glony, które smakowały trochę jak kawior. |
|
Chanpuruu - gorzka mieszanka smażonych warzyw, tofu i mięsa/ryb. Ja jadłam dzień wcześniej jakąś odmianę z tofu w nazwie, która akurat gorzka nie była. |
|
Restauracja, w której jedliśmy - tyle, że za dnia |
|
Restauracja od środka |
|
Beniimo! Tarta z nadzieniem z czerwonych, słodkich ziemniaków. Zjadłam tylko to jedno ciastko - a szkoda, bo były przepyszne...! |
|
Okinawska herbata jaśminowa |
Ale kusisz tym jedzeniem, nyo xP
OdpowiedzUsuńPocieszę Cię, że siebie też ^^. Mam taką ochotę na tako-raisu! Ale w Kioto tego nie znają...
Usuń