sobota, 27 października 2012

Jidai matsuri

To był dłuuuugi tydzień.

Przyjemny i pracowity jednocześnie. Dwa matsuri, trochę zwiedzania, keeki tabehoudai, kolejne kino i dwie wieczorne posiadówki w bibliotece, w której łatwiej mi się skupić niż w I-Domu... Czyli, de facto, tydzień wracania do domu nie wcześniej niż o 20. A nieraz o wiele później. 
Wszystko to było moim własnym wyborem i naprawdę miło spędziłam ten czas, ale nie da się ukryć - jestem zmęczona. W przyszłym tygodniu siedzę na tyłku w pokoju i nigdzie się nie ruszam! Och, nie, moment: impreza we wtorek, Halloween w środę (no i czemu powiedziałam mojej tutorce, że przyjdę? Czemu?), a w piątek chcemy jechać do Hiroshimy... Chyba nici z mojego bycia hikikomori.

Zaszalałam w poniedziałek (22.10.) i poszłam na dwa matsuri jednego dnia. Fakt, że jedno z nich planowałam od dawna, a drugie było niejako moim "zadaniem domowym" z religii, więc nie był to do końca mój wybór, no ale... Zawsze to jakaś aktywność.

Dziś krótka relacja z pierwszego ze świąt, czyli Jidai matsuri.


Jidai matsuri można by przetłumaczyć jako "święto epok". To stosunkowo nowe matsuri; obchodzi się je dopiero od 1895 roku, kiedy to świętowano tysiąc setną rocznicę przeniesienia stolicy do Kioto. Jego głównym punktem jest, jak w przypadku wszystkich Trzech Wielkich Kiotyjskich Matsuri, parada, która wyrusza ze Starego Pałacu Cesarskiego i kieruje się w stronę Heian-jingu (ciągle nie byłam!). Tym razem jednak, w przeciwieństwie do Aoi matsuri, jej tematyka nie skupia się na jednym okresie historycznym, a prezentuje widzom przekrój przez wszystkie japońskie epoki, podczas których Heian/Kioto było stolicą Japonii. Drobne tysiąc lat...

Miałam na czwartej godzinie test, nie mogłam więc uciec z zajęć i zobaczyć całej parady. Wyszliśmy, ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu, w połowie - tuż przed pochodem kobiet z okresu Kamakura i Muromachi, który tak chciałam zobaczyć...! Niemniej jednak cieszę się, że widziałam chociaż tę pierwszą połowę; niektórym nawet to się nie udało. Mieliśmy w dodatku zarezerwowane miejsca dla ryugakuseiów, na krzesłach czekały na nas też informatory, dzięki którym wiedziałam w ogóle, na co patrzę. Może dzięki temu Jidai matsuri wydało mi się o wiele ciekawsze niż Aoi matsuri, które było dla mnie niekończącym się pochodem prawie identycznych powozów...

Już niedługo minie 1300 lat, odkąd Kioto (a właściwie Heian) zostało stolicą Japonii



Jidai matsuri!

Cesarska Armia z czasów Odnowy Meiji


Procesja z okresu Edo i jej "wodzirej" ;)


 





Nareszcie kobiety! Zobaczyłam tylko te z Edo, niestety... Tu: Kazu-no-Miya, czyli księżniczka Kazu: młodsza siostra cesarza Komei'a, a zarazem szesnastoletnia żona Tokugawy Iemochiego. W stroju ślubnym.

Zapewne Madam Kuranosuke Nakamura, o ile dobrze dopasowałam zdjęcie do opisu z informatora. Zwyciężczyni kilku osiemnastowiecznych konkursów na najpiękniejsze kimono, choć na każdym z nich występowała dokładnie w tym samym. Właśnie tym.

Głowy nie dam, ale obstawiam albo damę Kaji, poetkę, albo jej wnuczkę Gyokuran, malarkę i żonę znanego malarza, Ikeno Taigi.

Yoshino Tayu, słynąca z dowcipu i urody

Izumo-no Okuni, założycielka teatru kabuki

Okres Azuchi-Momoyama. Procesja Toyotomiego Hideyoshiego, składającego wizytę cesarzowi po podbiciu/zjednoczeniu kraju.

To chyba ma być Oda Nobunaga, pierwszy z wielkiej trójki (Nobunaga, Hideyoshi, Ieyasu), której udało się zjednoczyć średniowieczną Japonię.

Okres Muromachi i jego samurajowie. Daniel się cieszył. Ja mniej.



O, ci to nawet mi się podobali...


W następnej kolejności miały pojawić się kobiety z okresów Kamakura i Muromachi, łucznicy okresu Kamakura, arystokracja okresu Fujiwara, kobiety z Heian, wojownicy i arystokracja okresu Enryaku i parę innych. Nie mogę przeboleć tych kobiet, uch! Tak chciałam je zobaczyć... Heian to pół biedy, tego już się naoglądałam, ale średniowieczne handlarki byłyby czymś nowym. Ech, no trudno...

A na zajęcia i tak się spóźniliśmy.

2 komentarze:

  1. "Halloween w środę..." - przed pójściem polecam poczytać sobie, http://strefatajemnic.onet.pl/duchy/zly-duch-nie-zna-sie-na-zartach,1,5275355,artykul.html

    OdpowiedzUsuń
  2. *zapatrzyła się na zdjęcia*

    A widzisz, nie ma szans, żebyś była hikikomori - nie w Japonii xD Co za paradoks xD

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o podpisywanie komentarzy. W jakikolwiek sposób. Dziękuję :)